I jeszcze chciałam "pochwalić się" swoim pierwszym poślizgiem. Wracałam dzisiaj z dzieciakami od mamy ze wsi. Na drodze - szklanka. Tż jechał za nami. (on nie ma opon zimowych) No i się stało. Dodałam trochę gazu, naprawdę troszeczkę i samochód zaczął nam tańczy na drodze. Przed oczami przeleciało mi całe życie, ale tak naprawdę wcale się nie denerwowałam, tylko starałam się wyprowadzić samochód, żeby nie uderzyć w drzewo. Udało się. Obróciło nas kilka razy i wylądowaliśmy tyłem w rowie w lesie. Stasieńku bał się i płakał. Ale tłumaczyliśmy mu, że to taka zabawa. Uspokoił się. Starszy stwierdił tylko, że dałam czadu. Najgorzej wystrasył się Krzysiek z tyłu. Ale pomógł nam wypchać samochód. Teraz w domu powiedział, ze jeszcze trzęsą mu się nogi. Do mnie pewnie wszystko dotrze później. Ze mną tak jest, ja reaguję z duuuużym opóźnieniem.
Niech żyją służby drogowe !!!!
Buziaczki Wam ślę i uważajcie na drodze !!!!!!!!!!!!!!!
Misiowe kartki cudownie ciepłe:-)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie, bo mało zrobiłam w tym roku!
OdpowiedzUsuńPani karteczki sa piękne:)
Same śliczności :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Wasza przygoda skończyła się szczęśliwie :)
Wat een mooi kaarten en ook mooie andere creaties. wat fijn dat je avontuur goed afliep
OdpowiedzUsuńgr hetty
Kartki super! Ja już ich nie robię,bo się nimi przejadłam:>
OdpowiedzUsuńTwój bałwanek wygląda uroczo! No i jakie cudne czerwone rumieńce:)
No i dobrze,że nic się Wam nie stało!!! Mnie obróciło tylko raz w życiu! Oj pamiętam to do dziś! Jeszcze nie swoim autem:)
Kartki z misiem są śliczne.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.
Dziękuję za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam